Kamil Małecki był najlepszym Pomarańczowym na dwóch, węgierskich klasykach rozgrywanych w ten weekend.
W sobotnim wyścigu Vasarosnameny – Nyiregyhaza Kamil zajął 4. miejsce i dodatkowo został najlepszym Polakiem. -Wyścig rozgrywał na skokach, bo przez pierwsze 100 km nie odjechał żaden odjazd. Cały czas staraliśmy się jechać czujnie z przodu, aż w końcu odjechaliśmy w około 25 osobowej grupie. Niestety, współpraca w odjeździe nie układała się zbyt dobrze, ale Karol i Sergio wychodzili na zmiany, ponieważ wiedzieliśmy, że jestem jednym z szybszych kolarzy w tej grupie – mówił Kamil. -Kiedy wjechaliśmy na rundy zaczęły się skoki i w jednym z nich był Karol, lecz niestety poszły kolejne ataki z tej czołówki i dwójka innych kolarzy przyjechała na metę przed naszą grupą, gdyż nie miał kto ich pogonić. Zająłem czwarte miejsce i biorąc pod uwagę fakt, że miałem kłopoty z łańcuchem, to dobry wynik – dodał Kamil Małecki.
Z kolei w niedzielę, w Vasarosnameny – Ibrany Kamil zmagania ukończył w pierwszej „dziesiątce” – na 8.miejscu. Utrzymał też koszulę dla najlepszego Polaka. -Niedzielny wyścig wyglądał prawie identycznie jak sobotni. Był bardzo dynamiczny z licznymi atakami. Po 80 km zawiązał się 3 osobowy odjazd, ale szybko został skasowany i po 100 km odjechała większa grupa ze mną, Patrykiem i Kacprem. Niestety w ucieczce nie było współpracy, zawodnicy próbowali odskakiwać. Wszyscy patrzyli na nas i tylko jak spróbowaliśmy akcji, reszta kolarzy dojeżdżała nam do koła i jechała bez zmian. Z przodu zawiązał się odjazd 6 osobowy, a przed nim jechał samotny kolarz. Na ostatnich rundach w mieście próbowaliśmy się oderwać i doskoczyć do reszty zawodników. Skoczyłem, oderwałem się samotnie i po kilku kilometrach dojechała do mnie 3 zawodników. Niestety mieliśmy za dużą stratę, żeby dogonić czołówkę i walczyliśmy jedynie o miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki – opowiadał Kamil Małecki.