Attila Valter wygrał 9. etap Tour de l’Avenir, który kończył się w Tignes. Trasa liczyła zaledwie 67 km, ale była bardzo wymagająca. Węgier znalazł się w ucieczce dnia i zaatakował samotnie na 5 km przed metą.
-Ciężko opisać słowami to, co się dziś wydarzyło. To najwspanialszy dzień w moim życiu i kolarskiej karierze. Jeszcze wczoraj było zupełnie inaczej. W piątek cierpiałem od startu i bardzo szybko odpadłem. Czułem się nawet lekko podziębiony i słaby. Mentalnie byłem jednak bardzo mocno zmotywowany. Dziś czułem się lepiej. Wiedziałem też, że mam szansę wygrać ten etap z ucieczki. Dlatego pierwszym celem na dziś było zabranie się w odjazd. Udało się za pierwszym razem. W ucieczce początkowo było 20 zawodników. 10 szybko odpadło na pierwszym podjeździe. Potem wykruszali się kolejni. Nasza przewaga nie była zbyt duża, ale wiedziałem, że z tyłu toczy się walka o żółtą koszulkę – opowiadał Attila. – To była dla mnie idealna sytuacja. Odjechałem sam na ok. 5 km do mety. Dałem z siebie naprawdę wszystko, jechałem ostatkiem sił i wciąż nie wierzę, że wygrałem. Marzyłem o takim zwycięstwie i zrobiłem, co potrafiłem, aby ono się spełniło. Wygrana na solo jest zawsze wyjątkowa. Chciałem bardzo podziękować kolegim z ekipy i obsłudze za całą pracę, jaką wykonali podczas tego wyścigu – dodał Węgier.