Stanisław Aniołkowski miał na trasie dzisiejszego etapu załamanie, bardzo poważne. Na tyle, że chciał się wycofać. Wykazał się jednak hartem ducha, nieustępliwością i ogromną wolą walki. To cechy prawdziwego sportowca. Dzięki nim, wbrew okolicznościom wygrał dzisiejszy etap Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków i obronił żółtą koszulkę.
– Miałem dziś wrażenie, że od samego początku wszyscy w peletonie jadą przeciwko nam. Od początku grupa mocno się rozciągnęła, a niektóre grupy specjalnie robiły luki. Byliśmy za daleko, popełniliśmy błąd. Na podjeździe pod Kocierzą postanowiłem zaatakować, zabrakło mi 10 metrów, żeby dojść uciekinierów. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłem. Byłem załamany. Straciłem nadzieję. Byłem zły. Podjechałem do naszego wozu i chciałem się wycofać. Umarła nadzieja, ale nie wiara. Tę pobudził dyrektor Tomasz Brożyna oraz mój kolega ze szkoły Norbert Banaszek, który poklepał mnie po plecach i dodał mi otuchy. Powiedziałem sobie, że jeśli chcę być kolarzem światowej klasy, to nie mogę się dziś poddać. Muszę zacisnąć zęby i wziąć się do roboty. Wróciłem do peletonu, wyszedłem na czoło i zacząłem ciągnąć – relacjonuje Staszek.
Do naszego mistrza Polski dojechał Szymon Tracz, kolega z ekipy i zaczęli pracować na zmianę nadając tempo peletonowi. Z 20-osobowej ucieczki, która miała prawie 3 minuty przewagi odpadło dwóch kolarzy i wydawało się, że to oni rozstrzygną między sobą losy wygranej. Tak się nie stało.
– W peletonie zaczęło pracować coraz więcej kolarzy. Jechaliśmy naprawdę szybko i przewaga się zmniejszała. Wiara w to, że się uda sprawiła, że i nadzieja stawała się coraz mocniejsza. Na każdej zmianie jechałem na maksa. 20 km przed metą udało nam się dojść ucieczkę. Wtedy powiedziałem sobie, że wygram ten wyścig. Podjechałem do Szymona i powiedziałem mu, zobaczysz, wygram to. Ustawiałem się za ekipą z Israela, potem trzymałem się kolarza z Lotto i 400 metrów przed metą odpaliłem. Nic nie było mnie w stanie powstrzymać. Wygrałem ten etap dla dyrektora Brożyny, dla Szymona, wszystkich kolegów z ekipy i wszystkich, którzy we mnie wierzyli i wierzą. To było coś nieprawdopobnego. Lekcja na całe życie. Jestem bardzo zmotywowany i nakręcony wraz z moimi kolegami z ekipy. Zrobimy absolutnie wszystko, by jutro obronić koszulkę – mówi pełen emocji mistrz Polski.
W sporcie, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy konkurencyjność jest niesamowita, o sukcesie decydują nie tylko talent i pracowitość, gotowość do poświęceń, podporządkowania celowi absolutnie wszystkiego. To jest fundament, na którym buduje się sukces. By on jednak stał się faktem konieczna jest posiadanie specyficznej kombinacji cech mentalnych – upartości, nieustępliwości i hartu ducha.
Jutro ostatni etap Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków. Staszek ma 9 sekund przewagi nad drugim w klasyfikacji Norwegiem Syverem Waerstedem.