Za naszymi kolarzami drugi, ostatni etap Tour of Almaty. Najwyżej dzisiejsze zmagania ukończył Michał Paluta (19. miejsce). Na 24. pozycji uplasował się Piotr Brożyna. Piotrek był też najwyżej sklasyfikowanym naszym zawodnikiem – w generalce zajął 17. miejsce. W piątek Patryk Stosz wygrał etap i założył koszulkę lidera. Patryk był pierwszym zawodnikiem w historii wyścigu, który przerwał passę kolarzy Astany. Do wczoraj to oni wygrywali w Kazachstanie zarówno etapy, jak i generalki.
– Dziś zależało nam na tym, aby puścić odjazd, w którym byłby nasz zawodnik. Taka ucieczka się uformowała i był w niej Stanisław Aniołkowski. To sprawiło, że ponad 100 km jechaliśmy spokojnie w peletonie, a ciężar gonienia wzięły na siebie inne ekipy m.in. Gazprom Rusvelo. W pewnym momencie narzucili dosyć mocne tempo i złapaliśmy ten odjazd na początku ostatniej rundy. Później, jeszcze przed rozpoczęciem podjazdu, szło dużo skoków, ale wszystko mieliśmy pod kontrolą. Pracowali Stanisław Aniołkowski, Damian Papierski i Kamil Małecki – opowiadał Piotrek Brożyna. – Gdy zjechaliśmy z rund, defekt miał Patryk, który jechał w koszulce lidera. Aniołek dociągnął go do peletonu, ale tempo było bardzo mocne i Patryk został. Peleton stopniowo się uszczuplał. Najwyżej od nas jechaliśmy: ja, Michał i Kamil. Na jakieś 4 km do mety zaczęły się ataki kolarzy z Astany czy Amore-Vita. Wtedy został Kamil i jechaliśmy z Michałem we dwóch. Jechałem, ile miałem sił w nogach, ale niestety nie czułem się dziś najlepiej. Michał zrobił dla mnie sporą pracę, ponieważ doprowadził mnie do mety – dodał Piotrek, który był najlepszym Pomarańczowym w klasyfikacji generalnej – uplasował się na 17. miejscu.
-Przystąpiliśmy do etapu z zamiarem obrony koszulki lidera. Od startu jechaliśmy aktywnie. Zabieraliśmy się w akcje z zawodnikami z Astany i czy z Gazprom Rusvelo. Jeśli jechał ktoś od nich my też musieliśmy tam być. Bardzo dobrze się uzupełnialiśmy i zawsze mieliśmy kogoś w takiej akcji, aż w końcu pojechał odjazd ze Staśkiem Aniołkowskim. Ten układ nam bardzo pasował, my nie musieliśmy gonić. Były inne ekipy zainteresowane pogonią takie jak Neri Sotolli czy wspomniane Rusvelo, które nie miały swoich przedstawicieli w ucieczce. Stasiek mógł więc jechać “na gentlemana”. Peleton doszedł ten odjazd przy wjeździe na ostatnią rundę – relacjonował Michał.
-Zaczęły się skoki. Byliśmy bardzo czujni i razem z Kamilem Małeckim staraliśmy się w te skoki zabierać, żeby tam, gdzie był zawodnik Astany nie zabrakło nikogo od nas. Do ostatniego podjazdu jechaliśmy dobrze ustawieni. Przed podjazdem Patryk miał defekt. Doszedł grupę na początku podjazdu, lecz później w wyniku m.in. naciągnięcia tempa niestety został. Razem z Piotrkiem Brożyną jechaliśmy w jednej grupie, moim zadaniem było pracować na Piotrka, ponieważ to on miał z nas wszystkich najmniejszą stratę w generalce – mówił Michał. – Jak na taki etap – uważam, że miałem dobre nogi. Jazda dziś sprawiła mi dużo przyjemności, dlatego, że mieliśmy lidera w ekipie – mieliśmy dużą odpowiedzialność w drużynie, byliśmy zobligowani do pracy. Zrobiliśmy wszystko, aby tę koszulkę obronić, jestem zadowolony z postawy swojej i kolegów z ekipy – zakończył Michał Paluta.