Stasiek Aniołkowski, po całym dniu spędzonym w odjeździe wygrał ostatni, płaski etap Karpackiego Wyścigu Kurierów. Czwarte miejsce zajął kompan “Aniołka” z ucieczki – Szymon Tracz.
Ostatni, płaski etap z Veszprem do Papy liczył 150 km i dedykowany był najszybszym kolarzom w peletonie. Dużą rolę odegrała pogoda – kolarze musieli zmagać się z zimnem, wiatrem i deszczem. Już na samym początku wyścigu od peletonu oderwało się 6 kolarzy – Lasinis (Litwa), Barta, Stibinger i Prochazka (Czechy) oraz Stasiek Aniołkowski i Szymon Tracz. Jakiś czas później dojechał do nich Damian Sławek.
– Nasza taktyka była prosta: mieliśmy zabierać się w odjazdy. Zaatakowaliśmy ze Staśkiem na początku etapu i udało się uformować ucieczkę. Nasza przewaga oscylowała między 1 – 2 minuty. Peleton mocno się porwał, było sporo kraks, wielu zawodników wycofywało się. To chyba były najgorsze warunki, w jakich jechałem wyścig. Było zimno, mocno padało, a w ostatniej części etapu dodatkowo wiało – opowiadał Szymon Tracz.
– To był naprawdę koszmarny i katorżniczy etap. Odczuwalna temperatura wynosiła -1 stopień Celsujsza, do tego deszcz i wiatr. Według planu zaatakowaliśmy od startu, współpraca w ucieczce układała się dobrze. Na ostatnich 30 km nieocenioną pracę wykonał Szymon Tracz i to jemu w dużej mierze zawdzięczam dzisiejsze zwycięstwo. Nie ma słów, które opisałyby poświęcenie Szymona. Podobnie nie ma też słów, które opisałyby dzisiejszy etap. To był test na odporność psychiczną oraz fizyczną – mówił z kolei Stasiek Aniołkowski, dla którego była to druga, etapowa wygrana na Karpackim Wyścigu Kurierów.
– Na około 20 km przed metą dojechali do nas Włoch Vanchiarutti i Słoweniec Primozic, którzy od razu przystąpili do ataku. Z ucieczki przetrwaliśmy tylko ja, “Aniołek” i Litwin Lasinis. Na ok. 10 km do mety jechaliśmy w pięciu i mieliśmy około minuty przewagi nad resztą. Wiedziałem, że dojedziemy do mety i robiłem wszystko, żeby na ostatnich metrach przed zakrętem wyprowadzić Staśka na jak najlepszą pozycję do finiszu. Stasiek rewelacyjnie wykończył moją pracę. Bardzo się cieszę, że wygrał. To wielka radość dla całej ekipy. Przy okazji chciałem podziękować całemu zespołowi, obsłudze i naszemu dyrektorowi – dodał Szymon Tracz.
– Paradoksalnie dzisiejsze warunki, czyli zimno i deszcz, mogły wpływać na naszą korzyść. Jednak przez ostatnie 50 km mieliśmy silny, czołowy wiatr, który utrudniał nam jazdę. Przełomem był przeskok z grupki za nami Vanchiaruttiego i Primozica, którzy od razu po dojechaniu do nas finiszowali na górskiej premii. Na tej premii podzieliła się ucieczka – odpadło 3 Czechów i Damian Sławek, co spowodowało że na czele pozostało 5 zawodników. W tym 2 ja i Szymon. Pozostali mocno pracowali, ja jednak odpuszczałem, bo chciałem zostawić jak najwięcej sił na finisz. Mogłem sobie na to pozwolić dzięki Szymonowi, który pracował za mnie – relacjonował “Aniołek”. – Jestem bardzo szczęśliwy, dziękuję drużynie bez której sukcesy na tym wyścigu, byłby niemożliwe. Kolarze obsługa wszyscy dali z siebie 100% – zakończył Stasiek Aniołkowski.
Klasyfikację generalną wygrał Holender Marijn van den Berg. Najwyżej sklasyfikowanym “Pomarańczowym” był Szymon Tracz, który zajął szóste miejsce. Tuż za nim uplasował się Węgier Attila Valter.