Stasiek Aniołkowski i Attila Valter pojadą na MŚ w Yorkshire

Stasiek Aniołkowski oraz Attila Valter będą jedynymi kolarzami CCC Development Team, którzy pojadą wyścig ze startu wspólnego w kategorii U-23 na mistrzostwach świata w Yorkshire. Ze względów bezpieczeństwa organizatorzy z UCI zdecydowali o skróceniu trasy o jedną rundę w Harrogate. Po zmianach młodzieżowcy będą mieć do przejechania 173 km. 

– Końcowe rundy są dość techniczne, jest tam sporo niewygodnych zakrętów, które mocno wynoszą. Ponadto, znajduje się tam kilka podjazdów, w tym jeden ciężki – Harlow Moor Road. Jego początek jest bardzo stromy – przez pierwsze 600 metrów jest ok. 10% nachylenia, na kolejnych 600 metrach trochę popuszcza do 5-6% – analizuje Stasiek Aniołkowski. Zawodnik CCC Development Team dodaje, że dodatkowym utrudnieniem – zwłaszcza na rundzie – może być padający deszcz. – Jeśli nawierzchnia będzie mokra, będzie trzeba bardzo mocno zwalniać w zakrętach. Wszystkie podjazdy zaczynają się po zakręcie, także będziemy je zaczynać z niskiej prędkości. To sprawi, że dużo wysiłku trzeba będzie włożyć w to, aby znaleźć się w pierwszej grupie – wyjaśnia Aniołek. 

Zanim jednak kolarze wjadą na rundy, czeka ich prawie 150 kilometrowa, pagórkowata trasa z Doncaster do Harrogate. – Podjazdy, które tam się znajdują to zazwyczaj bardzo sztywne ścianki o długości 300 – 400 metrów i nachyleniu ponad 10% – mówi Stasiek Aniołkowski. Główny podjazd na Greenhow Hill znajduje się jakieś 20 km przed wjazdem na rundy i liczy niespełna 4 km. Według informacji przekazywanych przez organizatorów jego średnie nachylenie ma wynosić 7,5-8%. – Ten podjazd zaczyna się stromą ścianką, która ma jakieś 20% nachylenia, które później popuszcza do 15%. Przez pierwszy kilometr to nachylenie nie schodzi poniżej 10%. Później, już do szczytu, mamy jakieś 6% – wyjaśnia Aniołek i dodaje, że ten podjazd może być momentem kulminacyjnym wyścigu. 

Z Greenhow Hill do rund w Harrogate jest ok. 20 km. To właśnie tam na atak mogą zdecydować się kolarze preferujący jazdę po górach. – Z kolei szybszym zawodnikom ciężko będzie rozpocząć ten podjazd w pierwszej grupie. Jeśli doszłoby do ataku – będą musieli gonić. Pytanie czy udałoby im się złapać harcowników przed rundami. Tak, jak wspomniałem wcześniej – na okrążeniach też znajduje się podjazd. Jeśli ktoś tam zaatakuje to może się okazać, że ta akcja może się powieźć. Będziemy się starali pojechać mądrze. Mamy dobrych zawodników, którzy będą w stanie powalczyć zarówno na finiszu z grupy, jak i w tych górkach – mówi Stasiek Aniołkowski, który nie obawia się warunków pogodowych. 

– Jesteśmy przygotowani na to, że będzie padać i będzie chłodno – jakieś 15 – 16 stopni. Jesteśmy ciekawi, jaki będzie wiatr – który też może odegrać ważną rolę na dojeździe do rund. Mimo to, nie będzie tak ekstremalnie jak podczas Karpackiego Wyścigu Kurierów. Wtedy było około 2 -3 stopni, do tego wiał silny wiatr i padał deszcz. Miejmy nadzieje, że w Yorkshire przejedziemy wyścig bez kraks i uda się powalczyć na końcu – dodaje Aniołek. 

– Uważam, że ten wyścig to będzie loteria. Ciężko prognozować jaki kolarz wygra. Patrząc na trasę – jest spora szansa na finisz z grupy. Tym bardziej, że z kluczowego podjazdu do rund rozpoczynających się w Harrogate jest jakieś 20 km. Może się więc okazać, że na mecie tryumfować będzie jeden z silniejszych sprinterów. Z drugiej strony –  jeśli grupa nie będzie zgodnie gonić, może się okazać, że swoją szansę dostaną uciekinierzy – uważa z kolei Attila Valter. 

– Ten wyścig może ułożyć się inaczej również ze względu na skrócenie trasy. Jest mniejsza odległość z najbardziej wymagającego podjazdu do mety.  A to może stać się dodatkową motywacją dla harcowników. Ja mogę obiecać, że dam z siebie wszystko i będę walczyć o jak najlepszy wynik. Liczę również, że tym razem będziemy ścigać się w lepszych warunkach pogodowych – dodaje Węgier, dla którego tegoroczne mistrzostwa świata nie rozpoczęły się dobrze. Attila miał bowiem groźnie wyglądającą kraksę podczas jazdy indywidualnej na czas. 

– Rzeczywiście te zawody rozpoczęły się dla mnie w najgorszy możliwy sposób. Szczęście w nieszczęściu, że nic mi się nie stało i będę mógł wystartować w piątek. Oczywiście, czuję olbrzymi niedosyt po jeździe indywidualnej na czas. To był dla mnie ważny wyścig, mój trener Kuba Pieniążek, bardzo dobrze mnie do niego przygotował. Mieliśmy szczegółowo rozpisany plan i realizowałem jego założenia do momentu tej kraksy. To była jedna z najgorszych kraks w mojej dotychczasowej karierze – mówi Attila Valter. – Wpadłem w dziurę w drodze. Ponieważ lało i ten odcinek trasy był zalany wodą, nie byłem w stanie jej zauważyć. Oglądałem to na powtórkach w internecie i jestem bardzo szczęśliwy, że wyszedłem z tego bez szwanku, mogłem dokończyć wyścig i przygotowywać się na kolejne zmagania – zakończył Węgier. 

Młodzieżowcy rozpoczną ściganie o 15:00 czasu polskiego. Zakończenie wyścigu przewidywane jest w okolicach 19:30. Transmisja w Eurosporcie i TVP Sport. 

CCC Development Team kończy ściganie we Włoszech

Piotrek Pękala i Szymon Tracz zakończyli Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono na 23. i 25. miejscu. Tym samym zawodnicy zakończyli ściganie we Włoszech. Kolejnym wyścigiem będzie Il Piccolo Lombardia. 

-Wyścig Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono od początku był bardzo dynamiczny. Wąskie drogi, wiele zakrętów i 33 drużyny na starcie – więc nie mogło być inaczej. Spodziewaliśmy się wielu ataków od startu i tak też było. W większości akcji mieliśmy swojego przedstawiciela, a po kilkudziesięciu kilometrach odjechała większa grupka z Karolem. Ta ucieczka utrzymywała się przez większość wyścigu, a na czele peletonu mocno pracowały włoskie zespoły – opowiadał Piotrek Pękala.

-Uciekinierów złapaliśmy dość daleko od mety, na około 40 km do końca. Krótkie,sztywne podjazdy i mocne tempo sprawiły, że peleton znacznie się uszczuplił. Ostatecznie, o wyniku zdecydował finisz z 40 osobowej grupy. Z Szymonem jechaliśmy razem do końca na dość wysokich miejscach, ale na ostatnich 400 metrach daliśmy się zamknąć. Być może zabrakło trochę ”obycia” w tej końcówce. Natomiast podczas całego wyścigu staraliśmy się być widoczni i staraliśmy się uzupełniać – dodał Pękala.

Michał Paluta przechodzi do CCC Team

Michał Paluta, aktualny mistrz Polski, w przyszłym sezonie będzie reprezentował barwy CCC Team. To pierwszy transfer z ekipy CCC Development Team, która jest zapleczem world-tourowego CCC Team. Poniżej publikujemy rozmowę z Michałem na temat transferu oraz planów na przyszły sezon.

Co poczułeś, kiedy Piotr Wadecki zaproponował Ci kontrakt w CCC Team?

Michał Paluta: To była wielka radość. Nie da się opisać słowami, jak bardzo się ucieszyłem. Przejście do ekipy world tourowej było moim wielkim marzeniem odkąd zacząłem trenować. Jak zacząłem się ścigać, oglądałem najważniejsze wyścigi, w których brali udział najlepsi kolarze świata. Chciałem zostać zawodnikiem właśnie takiej ekipy. W kolarstwie wszyscy dążymy do tego, żeby być lepszymi zawodnikami, poświęcamy się dla ekipy, ale z tyłu głowy każdy z nas ma też swoje marzenia. Jednym z moich było właśnie przejście do world touru. Gdy w ubiegłym roku dowiedziałem się, że CCC zostanie sponsorem pierwszej polskiej ekipy WT, a nasza drużyna – CCC Development Team – będzie jej zapleczem – to stało się to dla mnie dodatkową motywacją. Móc startować pod polską flagą na największych wyścigach świata to będzie naprawdę coś wielkiego. Towarzyszy mi oczywiście delikatny stres, ale zdecydowanie jest to stres motywujący. Na pewno nie zabraknie mi chęci do ciężkiej pracy i treningów.  

Niektórzy mówią, że wjechałeś do world touru dzięki zdobyciu tytułu mistrza Polski. 

W CCC jeżdżę już 5 sezon, każdy z nas jest rozliczany nie tylko z swoich wyników, ale też z pracy i zaangażowania, jakie wkłada w to, aby ekipa wygrywała. Są wyścigi, w których pracuje się dla kolegi, mimo iż samemu jest się super mocnym. Na tym polega kolarstwo i to też widzą nasi dyrektorzy sportowi. Myślę, że w moim przypadku to też miało ogromny wpływ – wielokrotnie pokazałem, że potrafię pracować dla kolegów, a jako zawodnik wciąż się rozwijam. Do mistrzostw Polski nie podchodziłem w sposób, że jeśli je wygram to automatycznie da mi to miejsce w WT. Nie rozpatrywałem tego w takich kategoriach. Od zawsze miałem w głowie to, że trzeba robić swoje i podążać swoją ścieżką – robić jak najlepszą robotę dla ekipy, a kiedy pojawi się szansa dla siebie – to należy ją wykorzystać. W kolarstwie nigdy nie wiemy, kiedy taka okazja powalczenia się pojawi. Trzeba być zawsze na nią gotowym. Ja właśnie w ten sposób podchodzę do każdego wyścigu, tak też było w przypadku mistrzostw Polski. Szansa się dla mnie otworzyła, znalazłem się w odjeździe, jak się okazało odpowiednim, ekipa mi zaufała i pozwoliła w nim jechać. Tego dnia czułem się silny i wykorzystałem swoją szansę. A to, że w przyszłym sezonie będę mógł reprezentować polską ekipę WT w koszulce mistrza kraju będzie dla mnie dodatkową motywacją. 

Tremy i presji nie będzie?

Myślę, że już nie. Szalone były dla mnie pierwsze dwa tygodnie po zdobyciu tytułu mistrza Polski oraz pierwsze wyścigi w koszulce z orzełkiem. Zetknąłem się z bardzo dużym zainteresowaniem – ze strony mediów, środowiska kolarskiego, znajomych. Przez te pierwsze dni powoli docierało do mnie, co się tak naprawdę stało. Te dni nie były lekkie – miałem w głowie mnóstwo myśli, słabo spałem. Tutaj na pewno nieocenione okazało się wsparcie mojej rodziny i narzeczonej. Dzięki nim szybko oswoiłem się z tą nową sytuacją. Pierwsze wyścigi w tej koszulce to także niesamowite emocje i lekki stres. Cieszę się, że ten najbardziej zwariowany czas mam już za sobą. Zrobię wszystko, aby godnie reprezentować tę koszulkę w przyszłym sezonie. Mam też nadzieję, że w czerwcu przyszłego roku uda nam się sprawić, aby została w ekipie. 

Jak zmieniłeś się jako kolarz w tym sezonie? 

Ten sezon był dla mnie szczególny pod kilkoma względami. Nie tylko z powodu zdobycia tytułu mistrza Polski i przejścia do WT. Po raz pierwszy miałem szansę być jednym z najstarszych i najbardziej doświadczonych zawodników w ekipie. Do tej pory to ja zawsze byłem tym młodym. W tym sezonie role się odwróciły. Współpraca z młodszymi, pomaganie, podpowiadanie im – to z jednej strony spora odpowiedzialność, a z drugiej spora satysfakcja. Bardzo ważne było też to, że ekipa utrzymała swój wysoki poziom. Nie zmieniło się nic, względem poprzednich lat, mimo iż w tym sezonie jeździliśmy w III a nie w II dywizji. Mamy zapewnione wszystko, co jest niezbędne do rozwoju – doświadczonych fizjoterapeutów, świetny sprzęt i mechaników, odpowiednie odżywki i urządzenia wspomagające regenerację. To zasługa naszego głównego sponsora – pana Dariusza Miłka. A z bardziej “kolarskich” kwestii – myślę, że poprawiłem jazdę po górach. Skupiałem się też na tym, aby nie odbiło się to negatywnie na moich atutach – czyli m.in. dynamice i umiejętności jazdy na czas. Pracowaliśmy nad tym z moim trenerem – Sylwestrem Szmydem. Widzę po sobie, że zarówno w ubiegłym, jak i w tym sezonie zrobiłem duży progres. To nie zawsze przekładało się na moje personalne wyniki, ale na wyniki ekipy – na pewno tak. 

Czego oczekujesz po swoim pierwszym sezonie w CCC Team?

Zależy mi przede wszystkim na zbieraniu doświadczenia, pomaganiu ekipie oraz kontynuacji rozwoju. Chcę wciąż robić progres, widzieć poprawę np. w motoryce czy wydolności. Zależy mi na tym, aby być zawodnikiem wszechstronnym, all rounderem. Nie chcę za wszelką cenę robić z siebie górala, ale z drugiej strony – chciałbym być gotowy, aby w przyszłości przejechać jakiś grand tour. A tutaj umiejętność jazdy po górach jest niezbędna.  W poprzednich latach, kiedy CCC była ekipą prokontynentalną, dostawaliśmy dzikie karty na kilka dużych imprez w sezonie. Teraz duże i znane wyścigi będą codziennością. Podchodzę do tego ze spokojną głową i z ciekawością dotyczącą np. tego, jak mój organizm zareaguje na takie obciążenia. Zrobię wszystko, aby odpowiednio się do tego sezonu przygotować i być zawodnikiem jak najbardziej przydatnym dla ekipy. 

Czy jest coś, czego się obawiasz?

Myślę, że nie ma się czego obawiać. To ogromna szansa, że mogę być wśród najlepszych zawodników, startować w najlepszych wyścigach na świecie. Tak, jak mówiłem – podchodzę do tego ze spokojną głową, dużym zaangażowaniem i chęcią do pracy. Przy wsparciu trenerów, dyrektorów, obsługi kolegów z ekipy będziemy przygotowani do każdego wyścigu.

Które momenty określiłbyś jako przełomowe w swojej dotychczasowej karierze? 

Jako pierwszy wymieniłbym podpisanie kontraktu z ówczesną ekipą CCC Sprandi Polkowice od sezonu 2015. Byłem wtedy w pierwszym roku młodzieżowca, a już zacząłem ścigać się z elitą. I to z pewnością przełożyło się na moją formę i późniejsze wyniki. Trafiłem do ekipy z bardzo dobrym zapleczem, która też przez te lata się rozwijała i inwestowała w nasz rozwój. W barwach CCC dwa razy zdobyłem tytuł mistrza Polski U-23, z kolei 2017 roku zająłem 8. miejsce na mistrzostwach świata w kategorii U-23. Stopniowo podnosiłem swój poziom i stawałem się lepszym kolarzem, choć momentami nie było łatwo. Pamiętam też sytuację z 2016 roku, kiedy zadzwonił do mnie Piotr Wadecki i powiedział, że chciałby abym wystartował w Tour des Flanders. Było to dla mnie szokiem, ale jednocześnie sporym wyróżnieniem. To był piekielnie trudny wyścig, ale doświadczenie, które zaprocentowało w przyszłych latach. Poczułem wtedy też, jak ciężkie jest to zawodowe kolarstwo. Uświadomiłem też sobie, jak długa droga jeszcze przede mną oraz ile pracy muszę włożyć, żeby kiedyś być w stanie walczyć z takimi zawodnikami jak równy z równym. A kolejne przełomowe momenty – to zdecydowanie ten sezon – zdobycie tytułu mistrza Polski w elicie oraz awans do WT. 

W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że twoje sukcesy to po części zasługa twojego dziadka.

Tak, dziadek miał sklep rowerowy w Strzelcach Krajeńskich i to on zaraził mnie pasją do roweru. Zaczynałem od przełajów, później za namową trenera Józefa Szymańskiego przesiadłem się na szosę. Niestety, dziadek zmarł kilka lat temu i nie doczekał mojego największego sukcesu. Dlatego zadedykowałem mu mój tytuł mistrza Polski. 

A pamiętasz swój pierwszy szosowy trening? 

Oczywiście, że tak. Zaczynałem od takiego szkolnego, rowerowego SKS-u. A jeśli chodzi o taki pierwszy trening w klubie – to miałem wtedy 12 lat. Byłem w kategorii żaka, a reszta chłopaków była trochę wyżej, w młodzikach. Pamiętam dokładnie gdzie jechaliśmy, mieliśmy wtedy do zrobienia 40 km. Trener jechał za nami “mztką”. Po zakończeniu mojego treningu, widziałem jak trener na tym motocyklu robił z pozostałymi tempówki jadąc 50 km/h. Wtedy wydawało mi się, że to jest coś niesamowitego i że ja nie mógłbym tak szybko jechać. Byłem zmęczony, a te ostatnie 5 km było jednymi z dłuższych w moim życiu. Zostałem sam, a trener powiedział, żebym spokojnie dojechał do domu. Ale wbrew pozorom to mnie wcale nie zniechęciło. Nawet chwaliłem się tym dystansem kolegom w szkole, bo wtedy to było “wow”. A teraz 40 – 50 km to taka luźna przejażdżka. Muszę przyznać, że jak zaczynałem to raczej określiłbym się jako średniak. Miałem momenty zwątpienia, ale robiłem swoje i trenowałem. Jakiś czas później i zdobyłem swój pierwszy medal na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w MTB. I teraz jak o tym mówię, to zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że to też był pewnego rodzaju moment przełomowy. Poczułem wtedy, że wszedłem na inny poziom, stałem się innym kolarzem. 

Co takiego w sobie miało kolarstwo, że się w nie wciągnąłeś? 

Podobało mi się to, że robię coś innego niż 99% moich kolegów, którzy grali w piłkę nożną. Trenowałem jedną z najcięższych dyscyplin świata. Zacząłem wtedy oglądać wyścigi i wkręcałem się w kolarstwo. W piłkę nożną nigdy nie umiałem grać, przez pewien czas chodziłem również pływałem, ale w tym przypadku też nie złapałem bakcyla. A gdy wsiadłem na rower od razu poczułem, że to jest to. Z perspektywy czasu myślę, że fajne też było to, że treningi dawały mi swobodę. Wyjeżdżało się na kilka godzin za miasto, często samemu. Każdego dnia można było pojechać w innym kierunku, nie trzeba było siedzieć w hali. Do tej pory tak mam, że jak wypada mi dłuższy trening lubię jechać przed siebie, poznawać nowe drogi. Zdarza się, że czasami kończę w środku lasu albo pola, ale przynajmniej nigdy się nie nudzę. A co najważniejsze – taka forma treningu bardzo mnie odpręża. Kolarstwo to moja pasja i sposób na życie. Tutaj każdego dnia pokonuję swoje słabości. Podnoszę swoją granicę bólu, walczę sam ze sobą. Co daje później olbrzymią satysfakcję po przejechaniu trudnego wyścigu. Oczywiście w okresie przygotowawczym i w trakcie sezonu brakuje kontaktu z najbliższymi. Na szczęście moja rodzina często pojawia się na wyścigach. Cieszę się, że ich mam. Są zawsze ze mną niezależnie czy mam pod górkę czy z górki. Nigdy się nie odwracają i zawsze we mnie wierzą. 

Ostatnie pytanie – gdybyś mógł wybierać wyścigi do swojego przyszłorocznego kalendarza co by się w nim znalazło? 

Myślę, że wybrałbym Amstel Gold Race, Strade Bianche, Mediolan – San Remo i może któryś z wielkich tourów. Czymś specjalnym byłby z pewnością udział w Tour de Pologne. Polska ekipa WT, na polskim wyścigu takiej rangi to byłoby coś niesamowitego. Bardzo na to liczę i głęboko wierzę, że będzie szansa znaleźć się w składzie na nasz narodowy tour w przyszłym sezonie. Fajnie byłoby pojechać też Tour of California. Chciałbym się sprawdzić w tamtych terenach. A poza tym mam ogromny sentyment do Stanów Zjednoczonych, tam zawsze spotykało mnie wiele dobrych rzeczy. Mam świetne wspomnienia m.in. z mistrzostw świata w Richmond, dlatego chętnie znów pościgałbym się w USA. 

CCC Development Team na Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono

Pięciu kolarzy CCC Development Team zmierzy się we wtorek z trasą Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono – wyścigu przeznaczonego dla zawodników U-23. Pomarańczowe barwy reprezentować będą: Damian Papierski, Karol Wawrzyniak, Kacper Walkowiak, Szymon Tracz oraz Piotr Pękala.

– Mimo iż kończymy sezon, to będzie dość intensywny dzień dla zawodników naszej ekipy. Zależało nam na tym, aby nasi najmłodsi stażem kolarze mogli się jeszcze sprawdzić w ostatnich miesiącach tego roku. W niedzielę ścigali się na dobrze obsadzonym Trofeo Matteotti, a we wtorek powalczą na Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono. Ten wyścig jest z kolei przeznaczony dla zawodników poniżej 23-go roku życia – mówi Tomasz Brożyna. Dyrektor sportowy CCC Development Team dodaje, że to nie koniec sportowych zmagań Pomarańczowych. – We wtorek Sergio Tu oraz Attila Valter wystartują w jeździe indywidualnej na czas w Yorkshire. Oczywiście będziemy trzymać za nich kciuki – dodaje Tomasz Brożyna. 

Tegoroczna edycja włoskiego wyścigu będzie jubileuszowa. Kolarze będą ścigać już po raz 50. Przed rokiem zwyciężył Samuele Zoccarato. Trasa, wiodąca wokół urokliwie położonej miejscowości w regionie Toskanii, jest pagórkowata. Znajduje się na niej kilka podjazdów o nachyleniu w przedziale 6-9 procent. Są one dość krótkie, ale potrafią dać w kość. 

– Jeśli chodzi o Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono, to na papierze trasa wyglada na nieco łatwiejszą niż w niedzielę. Z drugiej strony – będzie to wyścig młodzieżowców i można spodziewać się ataków na całym dystansie. Widać też, że nasza ekipa na koniec sezonu ma jeszcze trochę pod nogą, więc napewno będziemy starali się powalczyć – powiedział Kacper Walkowiak. 

Wyścig: Ruota d’Oro – GP Festa del Pardono, 1.2U

Dyrektor sportowy: Tomasz Brożyna

Skład: Damian Papierski, Karol Wawrzyniak, Kacper Walkowiak, Szymon Tracz, 

Piotr Pękala

CCC Development Team po Trofeo Matteotti

Szymon Tracz był najlepszym Pomarańczowym na dzisiejszym klasyku Trofeo Matteotti, który rozgrywany był wokół włoskiej Pescary. Szymon zajął 20. miejsce.

– Ten wyścig był dla nas, młodych zawodników, bardzo prestiżowy, co pokazała lista startowa. Mieliśmy okazję ścigać się z kolarzami kilku grup world tourowych i chcieliśmy się pokazać z dobej strony – opowiadał Szymon. Klasyk liczył 195 km, zawodnicy ścigali się na rundzie o długości 15 km. Musieli ją pokonać 13 razy. -Trasa była bardzo wymagająca, ponieważ była kręta i miała sztywne, ale krótkie podjazdy. Na pierwszych okrążeniach było mocne tempo, gdyż każdy chciał mieć swojego przedstawiciela w ucieczce. Na trzeciej rundzie oderwało się 5 kolarzy, którzy później dojechali do mety – relacjonował Szymon.

-Z kolejnymi rundami tempo w peletonie było coraz mocniejsze za spawą ekip: Dimension Data i Education First. Peleton topniał z każdym okrążeniem. Na trzy rundy do końca spróbowałem ataku z Sepem Vanmarcke, Gulio Ciccone i Fausto Masnadą, lecz nasza próba nie przyniosła efektu. Na finiszu dałem z siebie wszystko, ale starczyło to na 20. lokatę . Chciałem bardzo podziękować kolegom z ekipy, którzy pomagali mi od samego początku do końca oraz całej obsłudze – dodał Szymon Tracz.

CCC Development Team na Trofeo Matteotti 

Damian Papierski, Karol Wawrzyniak, Kacper Walkowiak, Szymon Tracz i Piotr Pękala w niedzielę staną na starcie Trofeo Matteotti – jednodniowego wyścigu rozgrywanego w okolicach Pescary.

Włoski klasyk odbędzie się po raz 72. W ubiegłym triumfował Davide Bellerrini z kazachskiej Astany. Najwyżej z Pomarańczowych finiszował wtedy Kamil Małecki, który zajął wtedy ósme miejsce. – Tym razem Kamil nie będzie się ścigał we Włoszech, ale są inni kolarze mający wszelkie predyspozycje, aby powalczyć o wysokie lokaty. Zawodnicy, którzy polecieli do Włoch są w dobrej formie i świetnie radzą sobie w terenie pofałdowanym – mówi Tomasz Brożyna, dyrektor sportowy CCC Development Team. 

Losy ubiegłorocznej edycji wyścigu rozstrzygnął finisz z grupy zasadniczej. Pagórkowata trasa wiodąca po ulicach wokół Pescary jest dość wymagająca i dochodzi do wielu prób ucieczek. Kolarze będą ścigać się na rundzie liczącej 15 km. Do pokonania będą mieć 13 okrążeń, co da dystans 195 km. – Patrząc na profil wygląda na to, że płaskiego terenu jest naprawdę niewiele, a większość rundy to podjazd i zjazd. Ten podjazd z każdym okrążeniem będziemy coraz mocniej czuć w nogach. Dodając do tego sporo zakrętów i mocne drużyny na starcie można powiedzieć jedno: to nie będzie to lekki wyścig – mówi Piotrek Pękala. 

Z kolei Karol Wawrzyniak zwraca uwagę na inny aspekt trasy. – Momentami jest ona kręta i techniczna, a to oznacza, że trzeba będzie być mocno skupionym i jeździć na w miarę wysokiej pozycji – mówi zawodnik CCC Development Team i dodaje, że niedzielny klasyk będzie wymagający. – Wyścigi na rundach cechują się tym ze są szybkie, od samego startu aż do mety. Gdy dodamy do tego dystans, wyjdzie nam kawał ścigania – prognozuje Wawrzyniak. Kolarze rozpoczną ściganie w niedzielę o 11:15.

Wyścig: Trofeo Matteotti, 1.1 UCI Europe Tour

Dyrektor sportowy: Tomasz Brożyna

Skład: Damian Papierski, Karol Wawrzyniak, Kacper Walkowiak, Szymon Tracz, Piotr Pękala

Udany Tour of Romania dla CCC Development Team

Dwa wygrane etapy, dwóch zawodników w top-10 klasyfikacji generalnej, miejsca na podium w kategoriach górskiej, młodzieżowej i drużynowej – to bilans Tour of Romania, ostatniego, etapowego wyścigu w tym sezonie dla CCC Development Team.

– Cieszę się, że właśnie w taki sposób kończymy nasz ostatni wyścig etapowy w tym sezonie. Ekipa spisała się dobrze. Do Polski wracamy z dwoma wygranymi etapami Staśka Aniołkowskiego, który ma świetną nogę i w tym sezonie wiele razy dawał nam powody do świętowania – powiedział Robert Krajewski, prezes i dyrektor sportowy CCC Development Team. Ściganie w Rumunii Pomarańczowi zakończyli z dwoma zawodnikami w top-10 klasyfikacji generalnej – Piotrek Brożyna był 6., a Attila Valter 7. 

Dodatkowo, Węgier zajął 3. miejsce w kategorii U-23. Z kolei Patryk Stosz był 3. w klasyfikacji górskiej.  Kolarze CCC Development Team zajęli też 2. miejsce w klasyfikacji drużynowej. – Zbliżamy się do 20 wygranych w tym sezonie, moim zdaniem to imponująca liczba. Jestem bardzo zadowolony z postawy zawodników i obsługi. A trzeba wziąć jeszcze pod uwagę fakt, że to pierwszy rok funkcjonowania ekipy na nowych zasadach – podkreślił Robert Krajewski. 

Stasiek Aniołkowski z Rumunii przywozi dwie wygrane etapowe. Aniołek tryumfował na II i V etapie, który był rozgrywany w formie kryterium ulicznego.  – Ten etap był bardzo szybki i nerwowy. Rozgrywany był na rundach miejskich, na tzw. agrafce. Było dość niebezpiecznie, ponieważ tor jazdy przedzielały barierki. Praktycznie przez całą trasę jechaliśmy jako druga drużyna. Chłopaki sprawili, że jechałem w komforcie i mogłem tracić dużo mniej sił podczas ponownego rozpędzania roweru po nawrocie. Na początku było sporo ataków, ale żaden nie był skuteczny – relacjonował Stasiek Aniołkowski

Dopiero w  okolicach piątego okrążenia oderwała się czwórka kolarzy, która zbudowała sobie największą przewagę w okolicach 45 sekund. – Peleton kontrolował harcowników, jednak nie było ekipy, która wzięłaby na swoje barki skasowanie tego odjazdu na rundę czy półtorej rundy przed metą. My też nie chcieliśmy kasować tej ucieczki tak wcześnie, woleliśmy poczekać, bo były też inne ekipy sprinterskie, którym zależało na tym etapie. Naszym planem było zostawić jak najwięcej sił na finisz. Na ostatniej rundzie, kiedy przewaga ucieczki wciąż oscylowała wokół 20 sekund, wzięliśmy jednak ciężar pogoni na siebie – mówił Aniołek. 

– Dzięki pracy zespołu udało się to skasować, dodatkowo chłopaki zostawili mnie w bardzo komfortowej sytuacji do finiszu. Ucieczkę doszliśmy na 500 metrów do mety i wtedy też rozpoczął się finisz. Byłem na bardzo dobrej pozycji za Eduardem Grosu, później tylko wyszedłem mu z koła i udało się wygrać etap – powiedział Stasiek, który w sobotę dostał zielone światło, żeby zaoszczędzić jak najwięcej sił na kryterium w Bukareszcie. – To właśnie dlatego zostałem dość wcześnie na podjeździe i jechałem w grupetto. To zaprocentowało niedzielną wygraną. Jesteśmy zadowoleni z tego, co udało nam się osiągnąć w Rumunii. Ekipa spisała się świetnie, chciałem podziękować chłopakom i dyrekcji za wsparcie i pracę podczas tego wyścigu – dodał Aniołek. 

Stasiek Aniołkowski z wygraną etapową w Rumunii

Stanisław Aniołkowski wygrał II etap Tour of Romania, z kolei Patryk Stosz założył koszulkę dla najlepszego górala. Aniołek zajmuje 3. miejsce w generalce, a Patryk Stosz jest 7. W dobrej sytuacji są także: Attila Valter, Piotrek Brożyna, Michał Paluta i Piotrek Pękala, którzy mają po 56 sekund straty do lidera.

-Dziś mieliśmy się zabierać w większe odjazdy, planowaliśmy też zrobienie selekcji na pierwszej premii górskiej. Już na początku etapu oderwało się czterech kolarzy, nie było tam nikogo od nas, a peleton trzymał bezpieczną stratę – wynosiła ona 2,5 – 3 minuty. Na górską premię pod Ojdulę wjechaliśmy całą grupą. Tam zaatakowała ekipa Elkov, która wykonała trochę pracy za nas, więc w tym wypadku postanowiliśmy oszczędzać siły i przesiedliśmy się za nich. Peleton mocno się podzielił, w pierwszej grupie zostało ok. 20 zawodników. Od nas byli tam: Attila Valter, Piotr Brożyna, Michał Paluta i Patryk Stosz. Za ta grupą jechała kolejna, około 15 osobowa, w której byłem m.in. ja oraz wicelider wyścigu – relacjonował Aniołek.

-Na zjeździe, po pierwszej premii górskiej, doszło do połączenia. Nie było konkretnej ekipy, która chciałaby to mocniej pociągnąć, więc dojeżdżały do nas kolejne grupki zawodników. Było też sporo ataków, aktywni byli Patryk Stosz, Michał Paluta i Attila Valter. Patryk zrobił świetną robotę na górskich premiach i dzięki temu jutro pojedzie w koszulce dla najlepszego górala. Dodatkowo, znalazł się w ucieczce, która zawiązała się jakieś 25 km do mety. Niestety, ponieważ do pierwszej grupy zdołał dojechać lider wraz ze swoimi pomocnikami, to właśnie oni wyszli na przód i starali się dogonić ucieczkę. Pomagało im też kilka innych ekip, dlatego na 15 km do mety ucieczka została skasowana – mówił Stasiek Aniołkowski.

– Nasz plan taktyczny był taki, że jeżeli będę w pierwszej grupie – to ekipa pomoże mi na ostatnich metrach. Wyszliśmy na około 2 – 2,5km całą drużyną, byliśmy świetnie ustawieni. Mogę śmiało powiedzieć, że to było jedno z naszych najlepszych rozprowadzań w tym sezonie, godne najlepszych ekip świata. Na 500 metrów do mety było jeszcze rondo. Jako pierwszy od nas wszedł w nie Patryk Stosz, byłem tuż za nim. Gdy Patryk skończył swoją pracę, zaatakowało kilku innych zawodników, którzy zaczęli mnie trochę nakrywać. Skontrowałem i mogłem cieszyć się ze zwycięstwa – powiedział Stasiek Aniołkowski, dla którego było to 5. etapowe zwycięstwo w tym sezonie.

-Tę wygraną chcę zadedykować ekipie, która zrobiła dziś kawał świetnej roboty. Chapeau – bas dla chłopaków. To dla nas ważny wyścig, chcieliśmy odnieść tu zwycięstwo. Przed nami jeszcze trzy dni, będziemy starali się walczyć na etapach i w generalce. Dziś nasi liderzy się spisali, byli tam, gdzie powinni, dlatego też z optymizmem patrzymy w przyszłość – dodał Aniołek.

CCC Development Team na Tour of Romania

7 zawodników CCC Development Team weźmie udział w Tour of Romania – ostatnim wyścigu etapowym, jaki ekipa pojedzie w tym sezonie. W Rumunii ścigać się będą: Piotrek Brożyna, Michał Paluta, Stasiek Aniołkowski, Attila Valter, Patryk Stosz, Piotrek Pękala oraz Kacper Walkowiak. 

– Gdy ustalaliśmy skład na ten wyścig, mieliśmy w głowie kilka celów. Przede wszystkim, chcemy dobrze zaprezentować się na etapach oraz w klasyfikacji generalnej. Dlatego do Rumunii pojechał m.in. Patryk Stosz, który dobrze zaprezentował się na Tour of Almaty, gdzie wygrał etap – mówi Robert Krajewski. Prezes i dyrektor sportowy CCC Development Team dodaje, że o dobre lokaty w generalce powalczyć mogą Attila Valter czy Piotrek Brożyna. – Atilla wygrał ostatnio etap na Tour de l’Avenir, z kolei Piotrek Brożyna mocno walczył na Czech Tour oraz w Kazachstanie – podkreśla Robert Krajewski. 

Aktualny mistrz Polski, Michał Paluta również nie zwalnia tempa, co pokazał chociażby na szosowych górskich mistrzostwach Polski, na których zajął II miejsce. – Liczymy też na Staśka Aniołkowskiego, który powinien dobrze czuć się chociażby na V etapie rozgrywanym w formie kryterium ulicznego. Młodsi stażem zawodnicy, czyli Piotrek Pękala oraz Kacper Walkowiak mają za zadanie zbierać doświadczenie i wspierać naszych liderów – dodał Robert Krajewski. 

– Trasa wyścigu w większości jest płaska i lekko pofałdowana, klasyfikacja generalna najprawdopodobniej ułoży się więc na czwartym etapie, który kończy się podjazdem na Cabana Piastra Arsa. Będziemy się wspinać na ponad 1900 m nmp – mówi Kacper Walkowiak, który w lipcu ścigał się w Rumunii na Sibiu Cycling Tour. – Trzeba tam szczególnie uważać na nawierzchnie, gdyż ta z dobrej jakości asfaltu może po zakręcie zmienić się w odcinek szutrowy z dziurami i kamieniami. Przy dużej prędkości może to stanowić pewne niebezpieczeństwo – dodaje Walkowiak, który wraca do ścigania po krótkiej przerwie spowodowanej chorobą. – Ostatnio ścigałem się na górskich szosowych mistrzostwach Polki, po których trochę chorowałem. Na szczęście po kilku dniach wróciłem do treningów, więc jestem dobrej myśli – zadeklarował Walkowiak. 

ETAP I, CLUJ-NAPOCA – SIGHIȘOARA, 11.09., 168 KM

Etap inaugurujący kolarskie zmagania w Tour of Romania wiedzie trasą lekko pofałdowaną i należy się spodziewać, że to sprinterzy będą mieli na nim najwięcej do powiedzenia. Co prawda na trasie są dwie premie górskie, ale niezbyt wymagające i najbardziej prawdopodobny scenariusz to finisz z zasadniczej grupy. Duże znaczenie będzie więc miała praca całej ekipy.

ETAP II, BRAȘOV – FOCȘANI, 12.09., 176,3 KM

Na trasie drugiego etapu znajduje się dość stromy podjazd do miejscowości Ojdula. Tam, na wysokości 1156 m n.p.m. kończy się ponad 13-kilometrowy podjazd o nachyleniu 3,9%. Będzie to test dla specjalistów od jazdy po górach i to oni powinni wystąpić w głównych rolach. W drugiej części trasy dominują zjazdy. Etap kończy się na wysokości 56 m n.p.m.

ETAP III, BUZĂU – T RGOVISTE, 13.09., 121,6 KM

Ukształtowanie terenu na trzecim etapie faworyzuje specjalistów od jazdy po płaskim. Różnica wzniesień pomiędzy startem a metą nieznacznie przekracza 150 metrów na długości 121,6 kilometra. W związku z tym możemy z ogromnym prawdopodobieństwem przewidywać, że o wygraną powalczą sprinterzy.

ETAP IV, PLOIEȘTI – CABANA PIATRA ARSA, 14.09., 119,2 KM

Czwarty etap będzie bardzo wymagający dla kolarzy. Szczególnie końcowe kilometry. Na większości trasy teren jest dość płaski, ale końcówka to spore wyzwanie. Ponad 16-kilometrowy podjazd do Cabana Piastra Arsa na wysokości 1955 m n.p.m. da kolarzom ostro w kość. Nachylenie wynosi blisko 6% i z całą pewnością na tym etapie będzie można sporo zyskać, ale i stracić w klasyfikacji generalnej. Jest wielce prawdopodobne, że poznamy zwycięzcę.

ETAP V, BUCHAREST – BUCHAREST, 15.09., 103,7KM

Kończący rywalizację etap to kryterium uliczne. Zostanie rozegrany na rundach wiodących ulicami Bukaresztu. Będzie to etap interesujący i dający wiele emocji kibicom. Dla końcowej klasyfikacji nie powinien mieć większego znaczenia

Wyścig: Tour of Romania, 2.1

Dyrektorzy sportowi: Robert Krajewski, Tomasz Brożyna

skład: Piotr Brożyna, Michał Paluta, Stanisław Aniołkowski, Attila Valter, Patryk Stosz, Piotr Pękala, Kacper Walkowiak

Dobry wynik Szymona Tracza we Włoszech

Szymon Tracz zajął drugie miejsce na ostatnim etapie Giro Della Regione Friuli Venezia Giulia. To najlepszy wynik ekipy CCC Development Team na tym wyścigu.

Czwarty etap włoskiej etapówki liczył 144,5 km, z profilu wynikało, że dobrze będą się na nim czuli kolarze preferujący tereny pagórkowate i pofałdowane. – Pierwsze 50 km etapu było bardzo szybkie i nerwowe, bowiem każdy chciał zabrać się w ucieczkę. Ja doskoczyłem do większej grupki, która liczyła około 10 osób. Później dojechało do nas jeszcze 5 zawodników – opowiadał Szymon Tracz. – Do setnego kilometra pracowaliśmy zgodnie. Jednak, gdy wjechaliśmy na rundy każdy się oszczędzał, ponieważ mieliśmy duże szanse dojechania do mety. Pierwsze dwie małe rundy miały niewielkie, ale sztywne podjazdy. Z kolei na ostatniej, kluczowej rundzie znajdował się ciężki 3-kilometrowy podjazd ze średnim nachyleniem 10% – mówił zawodnik CCC Development Team. 

– Na tym ostatnim okrążeniu mieliśmy jakieś 30 sekund przewagi nad peletonem, więc postanowiłem zaatakować. To było 20 km przed metą. Jechałem równym, mocnym tempem, jednak liderzy dogonili mnie tuż przed szczytem. Kolejne kilometry jechaliśmy razem, w mniejszej grupie. Ostatnie 500 metrów prowadziło pod górkę, a ponieważ moje nogi były dziś bardzo mocne postanowiłem ponownie zaatakować. Lider, Clement Champoussin, wyszedł mi dosłownie na samej końcówce – relacjonował Szymon. 

– Bardzo zależało mi na wygranej z dwóch powodów: chciałem się odkuć w imieniu całej ekipy, ponieważ w poprzednich dniach trochę zabrakło nam tego kolarskiego szczęścia. A drugi powód jest bardziej osobisty – moja wspaniała dziewczyna ma za kilka dni urodziny i chciałem jej zadedykować ewentualne zwycięstwo. Wiem, że chłopaki z ekipy z radością przyjęli moje podium, mam nadzieję, że ona też się ucieszy.  – powiedział Szymon. – Chciałbym podziękować całej ekipie za ostatnie 4 dni, bo ten wyścig był dla nas sporym sprawdzianem nie tylko ze względów sportowych, ale też takich psychologicznych. Mimo iż jechaliśmy mocno osłabieni, to pokazaliśmy, że się nie poddajemy i potrafimy walczyć do końca – zakończył Szymon Tracz. 

Włoski wyścig trwał 4 dni i był jednym z ostatnich etapówek, jakie Pomarańczowi pojadą w tym sezonie. Kolarze rozpoczęli zmagania w środę od jazdy drużynowej na czas. Nasi zawodnicy zajęli w niej ósme miejsce, większość z nich traciła 30 sekund do lidera. To stawiało ich w dobrej sytuacji przed kolejnymi etapami. Pomarańczowi byli bardzo aktywni na II etapie, zwłaszcza Damian Papierski i Karol Wawrzyniak, którzy mocno pracowali z przodu peletonu. Niestety, na 5 km przed metą w kraksie leżał Kamil Małecki. Było to przed strefą neutralną, co spowodowało, że Kamil nie mógł otrzymać czasu grupy i stracił szanse na wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej. Najwyżej zmagania ukończył Szymon Tracz – zajął 36. miejsce. 

Piątkowy, górski etap liczył ponad 177 km i znajdowały się na nim 4 premie górskie. Kamil Małecki po czwartkowej kraksie czuł się bardzo dobrze, noga podawała. Nasz kolarz miał nawet szansę powalczenia o etap, ponieważ znalazł się w ucieczce dnia, która dojechała do mety. Niestety, po pierwszym, najcięższym podjeździe Kamil znów leżał w kraksie i był zmuszony wycofać się z wyścigu. Dobra informacja jest taka, że obyło się bez poważniejszych obrażeń. Kamil ma zbitą rękę i trochę obtarć. Finalnie, do mety dojechało trzech zawodników CCC Development Team: Szymon Tracz, Damian Papierski i Piotrek Pękala. Wszyscy trzej ukończyli też czwarty etap wyścigu, gdzie na podium stanął Szymon Tracz. Zawodnikiem, który ukończył zmagania najwyżej w klasyfikacji generalnej był Piotrek Pękala, który zajął 26. miejsce. Wyścig wygrał Clement Champoussin (Chambery Cyclisme Competition).